środa

Opener dzień 2

Tego dnia siedziałam tylko przy dużej scenie. Na początku Lao Che. Drażniły i mierziły mnie kawałki z ich nowej płyty. Może dlatego że słyszałam niektóre po raz pierwszy a z innymi się nie osłuchałam. W każdym bądź razie zaczęło mi się podobać dopiero jak zagrali z Gospela i Powstania Warszawskiego.
Dalej Mando Diao. Nie znałam ich w ogóle, skojarzyłam dopiero ostatni utwór z koncertu z kawałkiem który był intensywnie wałkowany w esce. Ale podobali mi się, nawet na tyle że przebrnęłam przez tłum pod scenę gdzie sobie poskakałam przez kilka piosenek.
I Massive Attack. Nazwa mówi sama za siebie, nic dodać nic ująć. Rewelacyjny koncert. Porywająca muza. Fantastyczne show. Chcę jeszcze.
Miałam zostać jeszcze na Empire of the Sun ale nieco mnie zmogło. I według kolegów nie mam czego żałować. Więc nie żałuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz