Nie przepadam za książkami podróżniczymi za wyjątkiem podróżniczo-awanturniczych. Wynika to częściowo z przydługich i przykwiecistych opisów okoliczności przyrody a częściowo ze zwykłej zazdrości, że chciało by się być na miejscu autora, i widzieć, i przeżywać to samo.
Oczywiście zazdroszczę Palinowi podróży wzdłuż Himalajów, wszystkich ciekawostek które widział po drodze i ludzi których poznał. Ale przyznam że nie porwał mnie swoim tekstem. Nie zarywałam nocy przy tej książce a momentami okrutnie mnie męczyła. Były, owszem, zabawne fragmenty i komentarze monty pythonowskie, były opowieści o losach spotkanych ludzi i historii krajów czy regionów, co swoja drogą poszerzyło moją wiedzę. Jednak liczyłam na barwną i śmieszną relację z podróży a dostałam za bardzo suchy i za często odbębniany opis kolejnych etapów podróży. Za to dużym plusem były zdjęcia Basila Pao, piękne, kolorowe, żywe. Szkoda tylko że nie opublikowano ich więcej bo brakowało mi ilustracji kilku zabytków nad którymi rozwodził się Palin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz